13 września opowiedziała naszą szkołę Zespół Placówek Oświatowych w Michałowie Anna Lewkowicz Żydówka, która mieszka w Izraelu. Opowiedziała nam swoją historię.\
Echo dnia - spotkanie z Anną Lewkowicz
Słuchaliśmy jej w ciszy z zapartym tchem i wzruszeniem. Była to chwila szczególna, gdyż w tej szkole uczyli się i nadal uczą i pracują potomkowie rodziny Karbowniczków, którzy udzielili pomocy rodzinie pani Anni w czasie II wojny światowej. Pani Annie towarzyszyli Zdzisława i Stanisław Karbowniczkowie. Obecny był także Mirosław Walasek, wójt gminy Michałów, Edyta Zych, dyrektor naszej szkoły oraz ksiądz proboszcz Sławomir Olszewski.
Anna Lewkowicz ma 80 lat. W Pawłowicach przeżyła II wojnę światową, dzięki pomocy Juliana Laskowskiego i jego siostry Józefie Karbowniczek oraz ich rodzin.
Podczas okupacji miała sześć lat i marzyła o tym, żeby mieć swoją lalkę.
Urodziła się na Śląsku, ale jej rodzice pochodzili z Ponidzia. Na ternie Pawłowic i Michałowa przeżyła II wojnę światową.
Co roku przyjeżdża do Polski i odwiedza, jak mówi „swoją rodzinę”.
Józefa Karbowniczek oraz Julian Laskowski zostali odznaczeni medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Julian Laskowski posadził także drzewko pamięci w Jerozolimie. - Oni dali mi życie, tak mówiłą pani Ania. Byli bohaterscy, mieli odwagę i serce. Nie wolno o tym zapomnieć, trzeba to chrzcić. Przyjeżdża do Polski co roku i odwiedza rodzinę Karbowniczków, czuję się tu jak w domu - podsumowała Anna Lewkowicz.
Uczniowie przygotowali dla pani Ani występ. Śpiewali piosenki „Kolor serca”, grali na fletach „Usta milczą, dusza śpiewa”, na tubie zagrał prawnuk Józefy Karbowniczek Filip Koselarz. Na zakończenie wszyscy zaśpiewali po hebrajsku „Havenu shalom alehem”- „Pokój niech będzie z nami”.
Wnuczka Józefy Karbowniczek Agnieszka Bochen pokazała uczniom dokument i medal przyznany babci. A druga wnuczka Aneta Koselarz wraz z panią dyrektor Edytą Zych wręczyły pani Ani kwiaty. Również uczynił to pan wójt Mirosław Walasek, składając podziękowanie za wizytę stwierdził, że dobro się dziedziczy.
Historia Anny Lewkowicz opisana przez redaktorki Echa Dnia z Pińczowa
Anna Lewkowicz jest Żydówką, ma 80 lat, urodziła się na Śląsku, ale jej rodzice pochodzili z Ponidzia. Na ternie Pawłowic i Michałowa przeżyła II wojnę światową.
Marzyłam o lalce - Miałam sześć lat, gdy zaczęliśmy się ukrywać. Ja, moja mama i mój brat. Przeżyliśmy tylko dzięki Julianowi Laskowskiemu i Józefie Karbowniczek - opowiadała Anna Lewkowicz. - Pamiętam, że Pan Julian zabrał nas furmanką do domu dziadków w Pińczowie. Wtedy zaczęło się ukrywanie. Nasza pierwsza kryjówka mieściła się w stodole, schowek mieliśmy koło świń. Później pan Julek zabrał nas do Pawłowic, do domu swojej siostry - pani Józefy. Dzieci musicie wiedzieć, że Julek nie był uczony, ale on miał serce. Bo my wszyscy, niezależnie od rasy, narodowości i wyznania dzielimy się tylko na dwie grupy ludzi: na dobrych i złych. Tak jest na całym świecie - mówiła Anna Lewkowicz. Rodzina Karbowniczków ukrywała panią Annę, jej mamę i brata w różnych miejscach: w stodołach, stogach siana, stajniach i na strychach. - Pamiętam moment, gdy siedziałam na strychu w domu pani Józefy. Było tam takie malutkie okienko, wyglądałam przez nie i marzyłam sobie, że po wojnie będą miała piękne życie, że będę miała lalkę i wózek - pani Anna podczas opowieści robi krótkie przerwy, jakby szukała odpowiednich słów, żeby wytłumaczyć to komuś, kto nie wie co to wojna, głód i niekąpanie przez pół roku. - Miałam sześć lat, a wiedziałam, że jestem inna, bo jestem Żydówką. Wiedziałam, że muszę siedzieć cichutko, bo przyjdą Niemcy i nas zabiją. Kosa na szyi Kolejny raz Julian Laskowski zmienił kryjówkę. Tym razem ukrywali się w stogu siana. Brat pani Anny wyszedł za potrzebą. Spotkał po drodze tamtejszych mieszkańców. - Powiedz nam, gdzie jest reszta Żydów! - krzyczeli, otoczyli go kołem. Ale chłopiec powiedział, że on nie wie o czym mówią i że idzie z pola. Wtedy jeden z mieszkańców przyłożył mu kosę do szyi i nadal nalegał, aby wyjawił ich kryjówkę. - Przyjechał jakiś mężczyzna i powiedział, żeby zostawili to biedne dziecko w spokoju. Najgorsze jest to, że nie wiem jak się nazywał. Nie znam nazwiska człowieka, który uratował mojego brata, za to, niestety, wiem kto przyłożył mu kosę do szyi - wyznała pani Anna. Ubranko - Ukrywaliśmy się ponad dwa lata. Nie myliśmy się, wszy nas zżerały. Mieliśmy na sobie brudne szmaty, które prała nam Józefa Karbowniczek. Do każdej kryjówki zabierałam ze sobą spódniczkę i sweterek z krótkim rękawkiem. Trzymałam to ubranko na dzień wyzwolenia. Brat się ze mnie śmiał, ale ja się uparłam. Gdy Rosjanie nas wyzwolili, pani Józefa zabrała nas chyba do obory...nie pamiętam dokładnie, wiem, że było ciepło. Wykąpała nas w takiej wielkiej drewnianej bali. Dopiero wtedy założyłam moje ubranko - mówiła Anna Lewkowicz. Po wyzwoleniu Anna Lewkowicz - dziewięcioletnia dziewczynka nie umiała chodzić, bo przez ponad dwa lata tego nie robiła i nie potrafiła normalnie mówić, bo kiedy się ukrywali cały czas szeptała. Ani ona, ani jej brat, ani mama nie mieli butów. Jeszcze przez kilka lat po zakończeniu II wojny światowej mieszkali w Polsce. - Pamiętam, że płakałam jak umarł Stalin, bo to przecież Rosjanie sprawili, że mogliśmy wyjść z ukrycia - wyznała Anna Lewkowicz. - Potem chciałam bardzo wyjechać do Izraela i mama nas tam zabrała. Tylko mama, bo tatę zabili w lesie, podczas okupacji. Od tamtej pory mieszkam w Izraelu. Sprawiedliwi Józefa Karbowniczek oraz Julian Laskowski zostali odznaczeni medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Julian Laskowski posadził także drzewko pamięci w Jerozolimie. - Oni dali mi życie. Byli bohaterscy, mieli odwagę i serce. Nie wolno o tym zapomnieć, trzeba to chrzcić. Przyjeżdżam do Polski co roku i odwiedzam rodzinę Karbowniczków, czuję się tu jak w domu - podsumowała Anna Lewkowicz.